Post, który chciałem zrobić od dawna.
W paru już postach napisałem, że według mnie 2020 to nie 2016. Że Trump naprawdę przegrywa. Tak dalej uważam i gdyby wybory były dziś, to by przegrał.
Jednak błądzić jest rzeczą ludzką. Przekonało się o tym >90% analityków polityki w 2016. Więc co jak nie? Gdzie mogę się (i rzesza analityków) mylić i czego nie dostrzegać?
Jakie poszlaki wskazują, że może wbrew sondażom Trump jednak wygrywa? I odnośnie czego – być może – będziemy mówić “Aaaaaaa, no tak. Rzeczywiście, no przecież było widać.”
Przewidywanie
Przewidywanie jest trudne. A już zwłaszcza przyszłości 😉
Jak wiadomo wszystkie New York Timesy, Huffington Posty i różnie inne CNNy przepowiadały prezydent Hillary Clinton. I na dzień przed wyborami przepowiadały to na poziomie pewności 98%.
Nawet faktycznie dobrzy analitycy jak Nate Silver z FiveThirtyEight mieli ją na 70%. Choć to już nie był zły wynik, bo rzeczy, które mają około 1/3 prawdopodobieństwa zdarzają się co chwilę. Mało kto przewidział dobrze, a jeszcze bardziej nieliczni przewidzieli dlaczego.
Podczas przygotowania sondaży bardzo ważne – być może najważniejsze – jest przygotowanie grupy, której się zadaje pytanie. Musi być ona reprezentatywna do elektoratu, który w dzień wyborów pofatyguje się do urn. Nie mieszkańców kraju, nie rejestru wyborców, nie nawet tych wyborców, którzy deklarują pójście na wybory. Ale grupa, która w przyszłości na głosowanie faktycznie pójdzie. Niedoważenie lub przeważnie jakieś grupy czy cechy zniekształci wynik.
2016
W 2016 to, czego wtedy nie zauważono – ani w sondażach ani w analizach – to to, że rozjechały się elektoraty pod kątem wykształcenia. Wcześniej wykształcenie nie miało tak wielkiego znaczenia. W 2012 Obama miał nad Romneyem przewagę zdobył 3,5% głosów wśród tych bez dyplomu i 2,5% głosów wśród tych z dyplomem. Edukację traktowano więc jako czynnik całkowicie bez znaczenia. W 2016 nastąpił duży ruch i Trump wygrał 7% wśród tych bez dyplomu (i przegrał 21% wśród tych z dyplomami). Clinton miała podobnie do Obamy o 2% głosów więcej niż Trump, jednak jej extra głosy zostały zmarnowane w stanach typu Kalifornia. A Trump zdobył nowe głosy z tzw. Pasa Rdzy (stare miasta przemysłowe jak Pittsburgh) i dzięki temu nowe głosy elektorskie.
Po 2016 wszystkie sondażownie poprawiły metodologię i tego samego błędu już nie popełnią. Tego samego już nie. Tego.
Jakie więc sygnały wskazują jednak na wygraną Trumpa i gdzie się sondaże mogą mylić?
Jeszcze raz przypominam, że tym razem mój wpis jest pełen spekulacji i o to w nim chodzi.
Najważniejsze pytanie
W przypadku prezydenta, który ubiega się o reelekcję najważniejsze pytanie, na które odpowiada wyborca brzmi: Czy żyje Ci się [Tobie osobiście] lepiej niż 4 lata temu?
Amerykanie najczęściej wolą “diabła którego już znają”. Dlatego od 1992 żaden urzędujący prezydent nie przegrał wyborów przy pozytywnym wyniku odpowiadającym na to pytanie. A i ten rok 1992 był bardzo nietypowy, bo startował w nim też poważny kandydat niezależny Ross Perot. Perot ciągnął i od Billa Clintona i od Georga Busha, ale od tego drugiego jednak bardziej. Można więc powiedzieć, że działa to od zawsze od czasu jak pytanie jest zadawane.
I przyznam, że ku mojemu zdziwieniu – w środku pandemii – w ostatnim sondażu NBC/ WSJ 50% Amerykanów stwierdziło, że żyją lepiej niż 4 lata temu, a 34%, że gorzej. Więc margines pozytywów na 16%; spory. Dla porównania – 4 lata temu, po drugiej kadencji Obamy – ten sam sondaż pokazywał 38% do 58%, że żyje się gorzej.
Ludzie głosują żołądkami. Jest możliwe, że psioczą i lubią sami przed sobą myśleć, że nie poprą kogoś zachowującego się jak Trump. Ale w momencie, kiedy będą musieli już postawić krzyżyk – a będzie chodziło o ich kasę – zatkają nos i postawią przy Trumpie.
Ja? Ja nic nie uważam
Jest grupa wyborców, która nie chce ujawniać swoich preferencji. Boi się reakcji w swojej społeczności na przykład. Republikanie częściej niż Demokraci odmawiają odpowiedzi w sondażach.
Tutaj jest jedno z takich badań nad sondażami. Pokazało, że Republikanie bardziej się boją przyznać, co myślą. Odsetek ludzi niechcących się dzielić swoimi opiniami, gdy dzwoni do nich sondażownia to 11.7% Republikanów i 5.4% Demokratów (i 10.5% niezależnych).
Gdzieś tam czai się co 11sty Republikanin (i co 19 Demokrata), który nie odpowiada na sondaże 🙂
A czy głosuje?
… i jeszcze paczkę amunicji
Są też inne poszlaki o „nieśmiałych wyborcach Trumpa”. Jeżeli Trump wygra to być może zwycięstwo dadzą mu wyborcy, którzy nie tylko nie chcą się do Trumpa przyznać, gdy ktoś dzwoni, ale nie chcą się nawet przyznać przed samymi sobą i zrobią to dopiero w budce oddając głos. O kogo chodzi? Np. o ludzi, którzy zaczęli z powodu zamieszek bać się na tyle, że kupują broń.
Dostęp do broni jest sprawą bardzo polityczną w USA. Trump w 2016 wygrał w gospodarstwach domowych posiadających broń 63% do 31%. W nieposiadających zaś przegrał 30-65%.
Teraz jak się okazuje 250 tys. osób – w absolutnie kluczowej Pensylwanii – kupiło broń po raz pierwszy; w tym wiele kobiet. Być może to ten zakup broni pierwszy raz okaże się „wykształceniem 2020”.
Rejestracje
Ten jest dość prosty. I jeżeli to będzie ten właściwy to będzie to aż zbyt oczywiste. Otóż w USA ludzie się często rejestrują, jako wyborcy danej partii. Wyborca oczywiście nie musi głosować na swoją partię, ale jeżeli zmienia przynależność przed wyborami to jednak najczęściej to robi.
We wspomnianej Pensylwanii – która w końcu ma największe szanse być stanem który zdecyduje o zwycięzcy – do połowy roku Republikanie dodali do swoich list netto 165 tysięcy wyborców. Demokraci dodali netto jedynie 30 tysięcy.
Poczta
W dobie pandemii Demokraci są dużo bardziej skłonni głosować za pomocą poczty niż osobiście. Republikanie nie. Trump cały czas mówi o tym jak to przegrać może tylko jeżeli wybory będą sfałszowane i zachęca, aby iść głosować osobiście.
To prawdopodobnie spowoduje do pewnego stopnia efekt Czerwonego Mirażu, o którym pisałem niedawno.
Jednocześnie jak też pisałem w kwietniu wiele stanów nie ma tradycji głosowania korespondencyjnego. Tutaj mapka gdzie można było głosować korespondencyjnie zanim to było modne.
Powoduje to, że w np. [a jakże] Pensylwanii prawie wszyscy głosujący korespondencyjnie będą to robić pierwszy raz. I wielu zrobi to źle. I nawet tłumaczący sprawę nadzy celebryci tutaj nie pomogą. Więc w sondażach są ujęci. Głosy [na Bidena] oddadzą… i się zdziwią, bo ich głos będzie unieważniony jakby to były wybory samorządowe w 2014 w Polsce.
I to nie będzie żaden spisek. W Nowym Jorku podczas prawyborów – a wszystko od początku do końca organizowali Demokraci – unieważniono aż 20% głosów oddanych pocztą.
Odpadło denko
Sondaż za sondażem pokazuje, że Bidenowi idzie dużo gorzej niż Clinton wśród młodzieży, Czarnych, a zwłaszcza Latynosów. I ich nie podnieca. To już widać w sondażach i Biden w nich wygrywa, bo odebrał Trumpowi najstarsze kohorty przerażone Covidem.
Ale być może ten efekt nie będzie wystarczająco doceniony. Dlatego, że jest nowy i wybijający się z trendu, że Czarni blokiem, a młodzież i Latynosi w większości, popierają Demokratów. Trump (bo nie skończył muru 😉 ) zrobi wśród Latynosów historycznie najlepszy wynik dla Republikanina lub będzie blisko.
Z drugiej strony Biden przy każdej okazji podkreśla, że „pokonał socjalistę Sandersa” i nie będzie realizować nic co tamten chce. Większość lewicy „beer track” pewnie i tak na niego zagłosuje. Ale jak to powiedział jeden z nich „Biden nie spocznie dopóki każdy z nas, który pójdzie zagłosować, pójdzie ze łzami w oczach”. Część może nie wytrzymać.
Czy się zdziwimy i czym się zdziwimy, okaże się niebawem.
2 odpowiedzi na “Czego nie widać jeżeli Trump wygrywa”
[…] A sondażownie poprawiły metodologię i na pewno nie będzie to już zły mix ludzi odnośnie edukacji. To, czego tym razem mogą nie dostrzegać i co może nas zadziwić, jeżeli Trump jakoś wygra już opisywałem tu. […]
[…] jak się zgadzają, że może i żyją za Trumpa lepiej niż 4 lata wcześniej (a przytaczałem tutaj badanie, że większość pomimo pandemii tak uważa) to stać ich, aby głosować stylem, a nie […]