Nie minęły 24h i w sumie to wydarzyło się już wszystko to co opisałem wczoraj w scenariuszu #3.
Po pierwsze Joe Biden wygrał wysoko 48,4% i jego kampania dostała zastrzyk pieniędzy i pozytywnej prasy.
Po drugie, Tom Steyer się wycofał po skończeniu jedynie na 11,3%. Minimum potrzebne do zdobycia jakichkolwiek delegatów to 15%, więc skończył z niczym. Biorąc pod uwagę, że na same reklamy w South Carolina wydał $24 miliony to wyszło drogo 🙂 A przecież do tego dochodzą również koszty ludzi w terenie i w przypadku Steyera również łapówki… Zrobię o nim odrębny wpis jutro, bo już go więcej nie zobaczymy, a postu mu się należy za wspólnie spędzony czas.
Po trzecie senator Klobuchar (3,1%) i mer Buttigieg (8,2%) mieli ciężką noc. I już zaczęły padać publiczne prośby – np. od byłego gubernatora Virginia i szefa DNC McAuliffe – aby się wycofali. Wszystko w obawie, że dalsze rozdrabnianie elektoratu umiarkowanego doprowadzi do wyboru Sandersa. Warren (7,1%), której elektorat pewnie w połowie by poszedł do Sandersa i w połowie do umiarkowanych nikt o rezygnacje nie prosi. Tutaj elity raczej, są zadowolone z jej obecności.
Skoro o Sandersie mowa, wynik 19,9% daje mu dalekie drugie miejsce. Był powyżej 15% więc jako jedyny poza Bidenem zdobył jakieś mandaty, ale na pewno liczył na więcej.
Wszystko o powoduje, że Biden dostanie przed Super Tuesday zastrzyk energii, którego potrzebował. Choć mam wątpliwości czy mu to bardzo pomoże (trochę na pewno), a to dlatego, że Biden tak się skupił na South Carolina, że od miesiąca (!!) nie był w żadnym stanie który głosuje w Super Tuesday! Żeby zrozumieć kontekst – podczas prawyborów czas biegnie jak w życiu psim – parę razy szybciej. A Biden jest na Super Tuesday nie przygotowany operacyjnie. W całej Kalifornii (największe trofeum do wygrania) ma tylko 1 biuro lokalne. Dla porównania – Sanders ma 23.