Wczoraj w nocy (zaczynając od 3 nad ranem w Europie) odbyła się dziewiąta debata kandydatów Demokratów po nominacje w 2020.
I była to debata zdecydowanie najlepsza z dotychczasowych. Była to również pierwsza w której brał udział był mer NYC Michael Bloomberg. Multi-miliarder dołączył do wyścigu dopiero 10 tygodni temu, ale wydał już do tej pory $400 milionów z prywatnej fortuny na spoty wyborcze i dzięki temu zdołał zając 2 miejsce w sondażach wyprzedzając kandydatów, którzy w pocie czoła objeżdżali pola kukurydzy w Iowa i dacze myśliwskie w New Hampshire. Całowali dzieci, głaskali panie (głównie Biden ;-)) i mówili jaka pyszna ta kukurydza podczas gdy Bloomberg po prostu rzucił kasę na problem.
Bić bogola!
Więc na scenie wszyscy go nienawidzili: bo był nowy i nie brał udziału we wcześniejszych debatach. Bo się nie męczył się też jak oni w polach kukurydzy, ignorując całkowicie 4 pierwsze prawybory (Iowa, New Hampshire, Nevada i South Carolina) uznając, że nie ma na nie czasu i że przygotowuje się do Super Tuesday (3 marca, 30% elektorów będzie wtedy wybranych). Bo dodatkowo moderates (Klobuchar, Buttigieg, Biden) rzucili się na niego, że głównie im odbiera poparcie, a lefties (Sanders, Warren) dlatego, że jest miliarderem i jak powiedział kiedyś Sanders „Billionaires should not exist”.
Było to bardzo ciekawe zjawisko, raczej niespotykane w tych debatach, gdzie przychodzą naprawdę dobrze wyrobione wygi. Na scenę z ludźmi, którzy od roku są zewsząd atakowani i atakują wszystkich dookoła wchodzi taka ot, “zwykła osoba”. I zostaje rozszarpana. Bloomberg się nie przygotował, od lat już nie brał udziału w niczym podobnym. To było jedno z najgorszych wystąpień na żywo jakie kiedykolwiek widziałem – no po prostu wyobraźcie sobie, że sami tam wchodzicie, a na dodatek cała reszta chce was zniszczyć.
Zabawne to, że w obecności Bloomberga nawet Joe Biden wyglądał na bystrzaka. Joe Biden kiedyś był bystrzakiem. Jego debaty z Sarah Palin w 2008 czy z Paul Ryan w 2012 były całkiem dobre. No, ale ludzie się różnie starzeją… Tak czy siak, Biden wypadł dobrze ?
Hate is all around…
Ale debata nie była tylko o Bloombergu. Widać było, że Buttigieg, Klobuchar i Warren czują, że jeżeli nie zrobią czegoś dramatycznego to koniec. Po prostu skończy im się kasa, jeżeli nie wzbudzą w zwolennikach entuzjazmu – kasa, a raczej jej brak to jest prawdziwy powód, dla którego się kampanie w USA. A ponadto, że jest jedna z ich ostatnich szans przed Super Tuesday. Wiec nawalanka była na całego. Buttigieg i Klobuchar się nienawidzą i postanowili tego nie ukrywać, Biden atakował i Bloomberga i Sandersa, Sanders głównie Bloomberga, Warren… ta absolutnie wszystkich, łącznie z wyraźnie wytrenowanymi 2ma czy 3ma “szybkimi seriami” gdzie w 30 sekund przejechała się i ochlapała błotem wszystkich na scenie z osobna.
Możliwe z resztą, że Warren zdobyła sobie miejsce w historii – sama tonąc – pozbawiła Bloomberga szansy na prezydenturę. Trochę taki sam fame jaki ma Chris Christie. Christie w 2016 załatwił w debacie Marco Rubio czym utorował pole do wygranej Trumpowi i niedługo po tej debacie zrezygnował.
Czy w demokracji zdobywca największej liczby głosów powinien być nominowany?
Najciekawsze pytanie padło na samym końcu: kto jest za tym żeby w sytuacji jeżeli nikt nie będzie mial >50% delegatów to żeby ten z największa ich liczbą dostał nominację. Oprócz Sandersa (najbardziej zainteresowanego) to cała reszta stwierdziła, że chce żeby zdecydowały o tym partyjne negocjacje. Och, modlę się do wszytkich bogów wyborów aby to nastąpiło; to będzie piękne.
Za 2 dni wybory w Nevada, gdzie Bloomberg na swoje szczęście nie startuje. Więc jego tragiczne wystąpienie nie będzie widoczne, a on sam – chyba – będzie mial szansę się zrehabilitować w debacie za tydzień. Ale teraz to już nawet kolejne $400 milionów nie pomoże w powrocie do szybkiej scieżki wzrotu poparcia jaką miał.
Najciekawsze pytanie padło na samym końcu: kto jest za tym, żeby w sytuacji, jeżeli nikt nie będzie miał >50% delegatów to, żeby ten z największa ich liczbą dostał nominację. Oprócz Sandersa (najbardziej zainteresowanego) to cała reszta stwierdziła, że chce, żeby zdecydowały o tym partyjne negocjacje. Och, modlę się do wszystkich bogów wyborów, aby to nastąpiło; to będzie piękne.
Za 2 dni wybory w Nevada, gdzie Bloomberg na swoje szczęście nie startuje. Więc jego tragiczne wystąpienie nie będzie widoczne, a on sam – chyba – będzie miał szansę się zrehabilitować w debacie za tydzień. Ale teraz to już nawet kolejne $400 milionów nie pomoże w powrocie do szybkiej ścieżki wzrostu poparcia jaką miał.
Za 2 dni wybory w Nevada, gdzie Bloomberg na swoje szczęście nie startuje. Więc jego tragiczne wystąpienie nie będzie widoczne, a on sam – chyba – będzie mial szansę się zrehabilitować w debacie za tydzień. Ale teraz to już nawet kolejne $400 milionów nie pomoże w powrocie do szybkiej scieżki wzrotu poparcia jaką miał.