Dzisiaj chciałbym napisać trochę o niedawno zakończonej kandydaturze Bloomberga, jako że było to unikatowe wydarzenie, niemające wcześniejszego precedensu. Na końcu też o mojej prywatnej teorii, dlaczego kandydował i czy odniósł sukces (spoiler – Tak!).
Bloomberg dołączył do wyścigu w listopadzie 2019. Listopad nie jest nietypowym miesiącem, aby zgłosić swoją kandydaturę, ale robi się to raczej w listopadzie jeszcze o rok wcześniej – tak, aby na kampanię mieć 2 lata. W listopadzie 2019 kampania prawyborcza trwała już w najlepsze, kandydaci byli już po kilku debatach i paru zupełnie poważnych i na początku kampanii zdających się mieć szanse (kongresmen Beto O’Rourke, gubernator Montany Bullock, były gubernator Kolorado Hickenlooper) zdążyło już zrezygnować.
Moment decyzji
W momencie podejmowania decyzji przez Bloomberga sytuacja w wyścigu wyglądała następująco:
- Biden wygrywał w sondażach, ale miał sporo “domyślnego poparcia:, tzn. miał zdecydowanie najlepszą rozpoznawalność, jako były POTUS Obamy. Gdy ktoś nie wiedział, kogo popiera, bo się na bieżąco prawyborami nie interesował – skoro do właściwych wyborów jeszcze rok – to po prostu mówił, że Biden. Było to zwłaszcza prawdziwe wśród Czarnych gdzie Obama to świętość.
- Parę osób, które na papierze było dobrymi kandydatami nie mogło się przebić z powodu tego domyślnego poparcia dla Bidena (Kamala Harris, Cory Booker…)
- Jednocześnie ci co widzieli byli dość zawiedzeni wystąpieniami publicznymi Bidena. Podczas żadnej z debat nie wypadł dobrze. Jąkał się, gubił tok myśli i uwielbiał z ulgą kończyć wypowiedź dokładnie jak mu się kończył czas podczas debaty, choćby nawet był w środku wywodu. Czasami autentycznie bredził. Nie, nie jestem specjalnie niemiły. Z pytania o swoją przeszłość, kiedy współpracował w Kongresie z rasowymi segregacjonistami Biden zabrnał na wywód, aby „puszczać dzieciom płyty na noc z adaptera”, bo „muszą słyszeć słowa”. A to nie było wcale ładnie zrobione odwrócenie uwagi od niewygodnego tematu.
- Sanders zaczął spadać z wysokich naście na niskie naście twardej lewicy ‘beer track’
- Na linii wznoszącej była Warren. Poza lewicą ‘wine track’ odebraną Kamali Harris zaczęła zdobywać poparcie wśród „normies”, czyli centrowych Demokratów oraz wśród ‘beer track’ Sandersa. Tych ostatnich zachęciła propozycją dorocznego 2% podatku od fortun wartych ponad $50mln. Jej pomysł został potem twórczo rozwinięty przez Sandersa, który zaproponował doroczny podatek do 8% i powiedział, wprost, że „miliarderzy nie powinni istnieć”. Nagle to Warren zaczęła wyglądać jak umiarkowana opcja mogąca szybko i realnie skonsolidować partię.
Wejście na ring
Wchodzi Bloomberg. Były Republikański 3-kadencyjny mer Nowego Jorku, nawrócony na Demokratę. Ma ciągotki autorytarne – np. losowe przeszukiwania na ulicach młodych Czarnych czy zakaz sprzedawania napojów gazowanych w dużych kubkach (!). Dodatkowo technokrata i miliarder, więc mógłby zapewnić finansowanie całej kampanii nie martwiąc się o donatorów.
Bloomberg ma strategie wydania „tyle ile będzie trzeba”. Od razu zasypuje TV w całym kraju reklamami na swój temat. Co unikatowe nie reklamuje się w pierwszych 4 stanach, na których skupiają się wszyscy (a niektórzy nawet tylko na pierwszy Iowa), ale we wszystkich 50 poza tymi 4. Pierwsze 4 ignoruje i nawet nie jest na kartach wyborczych. Nie przeszkadza to wcale jego sztabowi zorganizować się tak, aby wygrać wyniki pierwszym punkcie wyborczym kraju. W malutkim pubie w New Hampshire zawsze podawane są pierwsze wyniki z primary w kraju z tego pubu. Bloomberg wygrywa 3/5 nie będąc wydrukowanym na karcie (w USA można zaznaczyć kogoś na karcie lub wpisać z ręki; sztab się postarał i 3/5 go wpisało).
Ale poza takimi zagrywkami PRowmi mamy tygodnie pełne wyborców – w dajmy na to Kansas – gdzie jedyne reklamy, czy w ogóle jakąkolwiek aktywność prawyborcza, jaką widzą, to ta pochodząca od Bloomberga. Dlatego zaczyna zdobywać poparcie w sondażach a to nakręca poparcie wśród establishmentu. Napływają endoresmenty (kongresmeni, merowie miast, członkowie DNC…).
Wygląda więc na to, że ludzie, którzy domyślnie popierali Bidena i ci, którzy nie chcą nikogo z lewej flanki (Sanders, Warren) będą mieli alternatywę.
Trening czyni mistrza. A bez treningu?
Ale ma to wszystko jedną słabość. Bloomberg bierze udział w wiecach i widać go na reklamach. Nie bierze udziału w debatach. Wymóg do uczestniczenia w oficjalnych debatach to X% poparcia w sondażach + Y tys. ludzi, którzy mu prześlą na konto, chociaż $1 (X i Y się zmieniają i rosną z debaty na debatę). Bloomberg nie zbiera od nikogo pieniędzy, więc w debatach udziału nie bierze.
W lutym DNC po dostaniu $1.1mln od Bloomberga zmienia decyzję i do debat nie potrzeba będzie ilości donatorów. Liczy się tylko poparcie w sondażach, bądź posiadanie jakiegoś wybranego delegata na konwencję. Taki szczęsliwy traf, więc na debatę w lutym Bloomberg warunki spełnia i jest zaproszony. Idzie.
Ostani raz debatował kilka lat wcześniej przy wyborach na mera Nowego Jorku. Wszyscy pozostali kandydaci ćwiczą odpieranie ataków na swoje życiorysy od roku na spotkaniach w całym kraju i debatach pomiędzy sobą. Bloomberg nie. Zostaje roztarty na miazgę. Jeden z najgorszych występów w historii debat w USA. Szok towaru dostarczonego z tym reklamowanym jest zbyt duży. W Super Tuesday i w Teksasie i w Kalifornii kończy lekko poniżej 15%, więc zdobywa z Super Tuesday jedynie około 60 delegatów z 1300 przyznanyctego dnia. Biden kosoliduje poparcie, Bloomberg sie wycofuje i go popiera.
Motywacja
Czemu Bloomberg się na to zdecydował? No, na pewno go spytam jak będę miał okazję. Ale poniżej przedstawiam wersje oficjalną i moją. Możliwe, że był to pewien mix.
Oficjalnie Bloomberg uważał, że i Biden i Warren i Sanders przegrają z Trumpem i nie chciał, aby ten rządził kolejne 4 lata.
Czemu Biden to wystarczyło (i dalej wystarczy) go posłuchać, zwłaszcza pod koniec dnia. O ile rano na świeżo jeszcze coś tam ogarnia, to wieczorem już część mózgu po prostu mu nie pracuje. Ludzie się różnie starzeją. Bloomberg i Trump, choć mają tyle lat, co Biden to są ostrzy jak brzytwa (choć każdy na swój sposób – Trump trollowaty i showmański, a Bloomberg analityczny).
Czemu bez szans mieli być Warren i Sanders? Ponieważ są za bardzo na lewo i wyborcy centrowi mający do wyboru któreś z nich zatkają nos i zagłosują na Trumpa (jeżeli Sanders jednak jakoś wygra prawybory to się przekonamy).
A może inne motywacje?
Naszło mnie to 2 dni temu. Jest to moja prywatna teoria i nigdzie o niej nie czytałem. Ale jest czysta logika. Otóż, Bloomberg jest warty $60mld (no $59.5mld, bo pół miliarda wydał).
W listopadzie będąca na fali Warren ogłosiła, że chce go opodatkować 2% * $60mld = $1.2mld KAŻDEGO ROKU. Jeżeli tak to w sumie wydanie $500mln – albo powiedzmy, że nawet $600mln (jakieś drobne faktury jeszcze spłyną) – aby utrącić Warren oznacza inwestycję, z której jest pewny zysk już po 6 miesiącach! I to zysk już po podatku! 🙂 A dodatkowo jako bonus, miał szanse że się zostanie POTUSem. Sprawa drugorzędna, ale nawet jak tylko 1 kadencję to ciekawa przygoda, nie?
Bloomberg wszedł jak wygrywała Warren, wyszedł na dzień zanim się wycofała i w sytuacji prawdopodobnej wygranej prawyborów przez Bidena. Za Bidena – ani za Trumpa – żadnego podatku od fortun nie będzie. Więc teraz to czy Biden czy Trump to już dla podatków Michaela Bloomberga bez większego znaczenia 🙂