Kategorie
Joe Biden Kamala Harris Wybory 2020

Konwencja Demokratów 2020

Zakończyła się konwencja Demokratów. Joe Biden oficjalnie dostał nominację i ją przyjął w przemówieniu przebijającym [bardzo niskie] oczekiwania.

Strategia w poprzednich cyklach

Strategia Demokratów na wybory 2020 jest różna od tego co robili w ostatnich cyklach wyborczych.

Historycznie – tak do roku 2000 – podstawowe strategie opierały się na tym, żeby zdobyć wyborcę centrowego, tzw. Niezależnych.

Wobec postępującej polaryzacji (znamy to z PL też) od cyklu 2000, na pewno 2004 coraz mniej skupiano uwagi na Niezależnych. Natomiast coraz więcej na „wyprowadzeniu z domów do urn” swojej bazy. Jeżeli nasi pójdą, a ich zostaną to wygramy. Więc mówimy nie to co chcą Niezależni tylko to co zmobilizuje naszą Bazę.

Bush 2000 i na pewno 2004 oraz Obama 2008 i 2012 tak wygrywali. W to grała też w 2016 Clinton (wygrywając ilość głosów, ale nie tam gdzie trzeba) i Trump częściowo też.

Nowa strategia Demokratów na 2020

Już teraz wiadomo, że w 2020 Demokraci zmienili swoją strategię.

Centrum i Bazą Partii Demokratycznej przestaje być klasa robotnicza. Teraz Centrum partii są bardzo liberalni (używając terminologii amerykańskiej, czyli lewicowi używając polskiej) i lepiej uposażeni mieszkańcy przedmieść. Ludzie, którym żyje się w miarę wygodnie. „Wine track”. Nie muszący się martwić co włożyć do gara, czy będzie ich stać na lekarza i mający zasoby i czas, aby ich głównym zmartwieniami był rasizm, seksizm i – absolutnie ponad wszystko – estetyka polityki (tzw. „decorum”). Trump jest unikalnie wszystkim tym czego nienawidzą. Zwłaszcza pod kątem estetyki.

10% Republikanów – teraz już ex-Republikanów – również należy do tej grupy. Co prawda nie przestali być konserwatystami i nie stali się lewakami. Ale estetyka jest dla nich na tyle ważna, że sposób komunikowania się Trumpa przeważa nad ich poglądami. Są to tzw. Never-Trumpers.

Strategia partii Demokratycznej oraz konwencja była skupiona na mobilizacji lewicy „wine-track” oraz na przytulaniu Never-Trumpers. Jednocześnie nie pozostawiało to żadnego miejsca dla lewicy „beer-track”. Zarówno przed jak i podczas konwencji (czyli ostatnia szansa na zmianę kursu) lewe skrzydło zostało zupełnie olane zakładając, że Trump jest tak nie-do-przyjęcia, że niezależnie od tego jak bardzo się ich nie zignoruje/ obrazi to i tak nie będą mieli wyjścia.

Jest to ryzykowne. Twarda lewica nie zagłosuje na Trumpa, ale może zostać w domu. Niedawne badanie Pew pokazało, że 56% wyborców Bidena głosuje nie na niego tylko przeciw Trumpowi. Jedynie 9% głosuje na niego z powodu jego programu. To jest komicznie niskie. Łatwiej jest mobilizować własnych niż przekonywać nowych wyborców. Twardej lewicy naprawdę można było rzucić 1 czy 2 kości by chcieli iść do tych urn.

Biorąc pod uwagę pandemię i depresję ekonomiczną Biden powinien być 15% do przodu, a nie 7%.

Przemowy i przyzwoitość

Przemów było na konwencji oczywiście dużo. Nad większością nie ma co się rozwodzić. Większość odmieniała przez wszystkie [polskie] przypadki słowo „przyzwoitość”. Przyzwoitość to, przyzwoitość tamto. „Odnajdźmy [przyzwoitą] duszę Ameryki”. Trump nieprzyzwoity, Joe przywróci przyzwoitość. Prawdziwe porno przyzwoitości. Czego by nie szukać odnośnie przyzwoitości to tam było.

Oboje Obama 100% w ten deseń. Pięknie przeprowadzone wizualnie (naprawdę ten Obama zdolny), ale całkowicie puste merytorycznie. Oboje Clinton to samo. Hillary oczywiście z bonusem dt. teorii spiskowych jak to przegrała przez Putina. Ponad połowa innych mówców to samo.

Wine-track na pewno udało się poprawić humory i działanie pro-terapeutyczne. Ale ich mobilizować więcej nie trzeba, więc nic to nie pomogło.

Covid-19

Z drugiej strony, jeżeli ktoś: 1) stracił robotę przez Covid, 2) a z nią opiekę medyczną (w czasie pandemii!!), 3) wydał oszczędności na tym bezrobociu i 4) zalega z czynszem (a w USA eksmisja na bruk jest prosta i szybka), 5) ma na głowie dzieci w 4 ścianach już któryś miesiąc i prawdopodobnie we wrześniu ich nie wyśle do szkoły ryzykując lub 6) się martwi, że któreś lub wszystkie z nich ją/ go właśnie spotka… to musiał długo czekać.

Pozytywnie wybiła się Jill Biden, czyli potencjalnie przyszła FLOTUS. Zgrabne przemówienie było z pustej klasy i wreszcie ona przynajmniej mówiła na temat. Bez wielkiej polityki i planów – od FLOTUS się tego nie oczekuje – ale przynajmniej potrafiła pokazać [lub dobrze udać] empatię.

Lewica

Jak pisałem w zapowiedzi na konwencję z lewicy przemawiało jedynie 2 reprezentantów. Bernie Sanders – którego się wykluczyć nie dało – dał słabe przemówienie generalnie bardzo podobne do wszystkich. Że Joe jest… tak… tak… przyzwoity! Więc na niego zagłosuje ratując demokrację przed okropnym Trumpem. W sumie to chyba mu ten tekst napisano, a Sanders tylko przez 4 minuty odczytał.

Wschodząca gwiazdka lewicy Alexandria Ocasio-Cortez też miała swoje 60 sekund. Ale, że jej nie ufano to kazano przemówienie nagrać. I miała też symbolicznie zarekomendować Berniego Sandersa (w końcu demokracja, więc tradycyjnie jest jakiś głos nie za nominatem). Nawet od niej nie chciano, aby wspomniała Bidena, żeby potem GOP nie straszyło Never-Trumpers, że Biden chodzi na pasku Ocasio-Cortez.

Republikanie

Na konwencji był zapowiadany były Republikański gubernator Ohio i Never-Trumper John Kasich. Wbrew plotkom przed konwencja – które napisałem w poprzednim poście – Kasich nie miał 20minut tylko pięć. Cóż i tak więcej niż Lewica.

Oprócz niego było jeszcze paru dawnych Republikanów. Zabawne było, że dokładnie wszyscy ci przemawiający Republikanie przemawiali też na konwencji Republikanów w roku 1996 ? W aktualnej GOP nie mają żadnego znaczenia.

Elementy komiczne i żenujące

Parę razy zastanawiałem się czy nie ma też tam jakiś macek Trumpa sabotujących konwencję.

Nie wiem na przykład jaki geniusz postanowił, żeby Elizabeth Warren była częścią podgrupy dyskutującej problemy amerykańskich Indian. Myślałem w pierwszej chwili, że to jakiś trolling.

Elizabeth Warren przecież przez pół życia udawała Indiankę i podawała w dokumentach i aplikacja o pracę (preferencje!), że nie jest biała tylko Cherokee. Potem podpuszczona przez Trumpa (Pocahontas! Pocahontas!) zrobiła sobie test DNA gdzie wyszło, że jest Indianką w 1/1024. I – chyba pijana – opublikowała to jako dowód za tym, że miała rację. A potem jej powiedziano, jak to wygląda, przestała się podawać za Indiankę i od tamtego czasu przeprasza. Czy można było wybrać kogoś gorszego?

Na konwencji postanowiono również puścić ten ekscytujący performance:

Biorąc pod uwagę, że to konwencja 2020, a nie powiedzmy 1992 to tego nie potrafię skomentować.

Joe Biden i Kamala Harris

No dobra, o to nich w końcu chodziło. Jak im poszło?

Harris miała słabą i usypiającą przemowę. Już w pierwszej minucie było o rasizmie też. Przekonała przekonanych i tylko ich.

Z drugiej strony Joe Biden w 20sto-kilku-minutowym przemówieniu pokazał się całkiem nieźle. Szczerze mówiąc to był chyba najlepszy występ Bidena jaki widziałem w tej kampanii. Joe czytał z telepromptera dobrze, nie jąkał się ani się nie pomylił. Ponad połowę czasu mówił o Covid! Czyli o tym co rzeczywiście najbardziej interesuje wyborców. Wreszcie ktoś i właśnie on!

Oglądalność

Dość szczęśliwie, że przemówienie Joe Bidena było najlepsze (i Jill też!) lub blisko – bo było najbardziej oglądanym elementem konwencji. Z drugiej strony konwencja była tak nudna, że nawet w erze Covid-19 kiedy Amerykanie i tak są przyklejeni do telewizorów oglądalność całości była o 25% gorsza niż 4 lata temu! Samej przemowy Bidena o 21% gorsza od Clinton 4 lata temu i o 38% gorsza niż Trumpa 4 lata temu. Dobrze dla Bidena, że dobrze mu poszło. Źle, że nieznośnie „przyzwoite” nudy przez 4 dni spowodowały, że tak mało go obejrzało.

Ale może to Amerykanie jednak nie chcą oglądać konwencji w czasie Covid? Już w następnym tygodniu konwencja Republikanów. Można będzie porównać.

3 odpowiedzi na “Konwencja Demokratów 2020”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *