Kategorie
Prawybory USA 2020

Strategia Sandersa 2020

Drugi wpis o kampanii Berniego Sandersa 2020. Tym razem chciałbym się nieco skupić na jego strategii, bo była dość ciekawa i częściowo wzorowana na… Trumpie 🙂

Co potrafił policzyć Trump

Bardzo upraszczając temat na inny wpis partie w USA składają się z pewnych skrzydeł i frakcji. Najczęściej w wyborach do 2016 startowało paru poważnych kandydatów reprezentujących te frakcje. Ci mniej poważni, gdy nie mieli poparcia przestawali dostawać kasę od darczyńców i odpadali. Po Iowa i New Hampshire zostawało 2-3 i po Super Tuesday już często było wiadomo jak to się potoczy.

W 2000 w GOP było 13 Republikanów, ale szybciutko poodpadali i głosowanie było pomiędzy George W. Bush i John McCain. W 2004 Demokraci mieli 9 kandydatów, ale szybko to zeszło do pojedynku pomiędzy Johnem Kerry i Johnem Edwards. W 2008 oczywiście walka 1 na 1 pomiędzy Obamą i Clinton. 

To co zauważył Trump w 2016 i co było novum w USA to to, że jest inna logika wyścigu gdzie do samego głosowania jednak dożywa 10 poważnych kandydatów i inna gdy jest 2. Przy 10 czy 20 najważniejsze to być w ogóle zauważonym. Nawet jeżeli 50% Cię nie cierpi, to ważne żeby 20% Cię kochało. Czyli, że trzeba mieć swoją frakcje, tzw. swoja ścieżkę (“lane”). Można spokojnie wygrywać zbierając 30 czy 35% głosów. I tak właśnie wygrywał Trump – z 15 wyścigów do i w Super Tuesday miał ponad 40% tylko 3 razy i nigdy nie miał 50%. A większość wygrał wysokimi 30%. Zanim się establishment połapał Trump zdobył już taką przewagę, że nie dało się go zatrzymać.

30% to dużo i wystarczy

U Demokratów w 2016 były generalnie 2 główne lane. Lewicowy, który chciał pchnąć partię Demokratyczną (i USA) gospodarczo ku Europie i centrowy/ establishmentowy trzymający status quo i chcący wrócić do czasów Obamy.

Kampania Sandersa od samego początku ustawiła się na zdominowanie lewicowej ścieżki i swoich 30%. Zadanie było łatwiejsze dzięki poparciu na lewicy ‘beer track’, które miał jeszcze od 2016. Jedyną poważną konkurencją była Elizabeth Warren. Ale nawet z nią w wyścigu lewicowy lane był dzielony (nierówno) pomiędzy 2 osoby. Centrowy był dzielony pomiędzy pozostałe 20 osób, a do czasu głosowania pomiędzy 4.

Kampania chciała więc wygrać tak jak Trump. Rozbicie powodowało, że głosy kandydatów mających <15% się marnowały. I można było wygrać mając 30%. Sanders był bardzo dobry w zdobywaniu swoich 30% i wygrał z Warren walkę o prymat na lewicy, który je zapewnił. Jego kampania skupiała się na mobilizacji najtwardszych 30% powtarzając cały czas dokładnie te same hasła o darmowej służbie zdrowia, darmowych uczelniach, masowym oddłużeniu itd. Nie szukała dodatkowego poparcia jakkolwiek modyfikując swóją komunikację czy program do pozostałych 70% członków partii Demokratycznej.

30% to mniej niż 50%

To co działa kiedy kandydatów jest wielu nie działa jak jest dwóch. Dopóki kandydatów było wielu 30% wystarczało i stąd sukcesy w Iowa, New Hampshire i Nevada. I niezły wynik w Souch Carolina.W momencie nagłej konsolidacji, gdy Sanders miał przeciw sobie już tylko Bidena był w trudnej pozycji.

Tym bardziej, że jego kampania – i sam kandydat – była dostosowana do zupełnie innej walki. Tłukli swoje hasła zapewniające 30%, ale w ogóle nie atakowali innych. No może poza Bloombergiem, ale to był szczery atak na miliardera, a nie przemyślany i taktyczny, że go warto zaatakować, aby wygrać. A mając walkę 1:1 wiadomo kogo należy atakować, ale tego nie zrobiono. Przed Super Tuesday Sanders nie wydał nawet $1 na reklamy negatywne przeciw Bidenowi! To jest szokujące zaniedbanie po stronie kampanii – lub co bardziej prawdopodobne samego Sandersa.

A Bidena można było atakować na wszelkie sposoby, bo ma mnóstwo wrażliwych punktów. Można było wyciągnąć głosowania merytorycznych w różnych sprawach (jak np. popieranie cięć w programach socjalnych, o czym akurat Sanders wspomniał), długoletnią współpracę z firmami robiącymi pożyczki chwilówki i lobbowanie na ich rzecz. Całą serie spraw, które robił jako VPOTUS, choćby deportacje Latynosów.

No i sprawy bardziej osobiste z zakresu charakteru. Biden ma udowodnioną przeszłość jako plagiator przemów politycznych. Ma sprawę sprzed 20 lat z kategorii “me too” od stażystki z kongresu, która jest bardzie wiarygodna niż wiele innych podobnych. Ma historię dotykania, przytulania i wąchania w dość hmmmmm, hojnie mówiąc “dziwaczny” sposób różnych wyborców płci pięknej. Oraz ma wątpliwej ostrości aktualny stan mentalny. A skoro teraz jest jaki jest to jaki będzie za lat 4 mogłoby paść pytanie – nie samego Sandersa oczywiście, ale zatroskanego wyborcy, który go popiera.

Prawie nic z tych ataków nie zrobiono i kampania po redukcji do 1:1 była prowadzona w identyczny sposób tymi samymi hasłami tak, aby zdobyć 30%. I to się udało.

Electability, czyli wybieralność

We wszystkich – dosłownie wszystkich – sondażach Demokraci mówili, że w 2020 ważniejsze jest dla nich, aby nominować kandydata, który wygra z Trumpem niż to, aby spełniać ich oczekiwania ideologiczne. Szeregowi Demokraci naprawdę nie mogą znieść Trumpa.

I w większości sondaży kandydatem z największą ‘wybieralnością’ czyli potencjalnie największym pozytywnym odbiorem przez innych głosujących był Biden. Czemu on? Bo cały czas to mówił, że tak jest, a wybieralność to nie jest coś namacalnego.

Kampania Biden składała się z 3 haseł: “Byłem VPOTUS u Obamy, pamiętacie?”, “Już to robiłem, nawet sam to wymyśliłem”, “Jestem najbardziej wybieralny i pokonam Trumpa”. A tego chciało 70%. I było skłonne wiele zaakceptować aby wybrać. Jak to żona Biden powiedziała do grupy wyborców “musicie przełknąć [jaki jest Joe], bo on wygra.”

Na koniec kampanii Sanders pokazał się jako strasznie nieelastyczny kandydat, który nie potrafi prowadzić kampanii. Niechęć do atakowania zgubiła go już w 2016. Niechęć do atakowania Biden zgubiła go teraz. To było wręcz komiczne. W najgorętszym momencie kampanii już po Super Tuesday kiedy wiadomo, że jest 1:1 Sanders wielokrotnie dostawał pytanie czy jego zdaniem Biden wygra z Trumpem. I odpowiedź była za każdym razem, że tak i że Joe to przyzwoity człowiek. Aha, w tym samym czasie Biden – za pośrednictwem innych oczywiście – podważał wybieralność Sandersa na każdym kroku. Więc jak łatwej piłki można nie złapać? No w dowolnej dyscyplinie:

1) Masz 1 konkurenta
2) Wyborcy mówią co jest dla nich zdecydowanie najważniejsze
3) “Powiedz, czy twój konkurent to ma?”

“Nie do cholery, on tego nie ma. Mam to ja! JA!” – co jest w tym trudnego do zrozumienia? Nawet jeżeli tak uważał to był to był to błąd niewybaczalny. I przez bogów wyborów wybaczony nie został.

W odpowiedzi na “Strategia Sandersa 2020”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *